Zapraszam na seans poprzedzony, jak zawsze, opisem tego co się będzie działo.
Na wstępie przyznam bez bicia, że przeciwnik nie postawił wysoko poprzeczki. Nie siadło mu nic co mógłby zrobić różnicę (Wall, Chamber of the Painted Table czy Melisandre). Ciężko prorokować jak by się potoczyła gra przy takim układzie sił, nie zmienia to faktu, że Loras praktycznie w pojedynkę wygrał mecz.
Zaczynamy!!
Runda 1
Początek ryzykowny ale przeciwnik chyba nie do końca wiedział jak ma grać swoim deckiem. Wystawić Yorena w Setupie? Mogłem dostać po łapach ale upiekło się i nie zobaczyłem March to the Wall. Gwoli ścisłości - March na Margery, i podebranie jej Yorenem mogło mnie kosztować grę jeśli postawiłbym na Randylla.
Od pierwszej rundy jasne było, że przeciwnik będzie Swarmował. Swarm jest dobry jak się już ma Wall (Czy Stannisa i Chamber of...) na planszy ale bez niego powyrzucał za dużo kart z ręki. Co musiało na nim prędzej, czy później zemścić.
Little Bird na Lorasa - ultimate Tears of Lys Shield!
Runda 2
Szukanie Randylla - bezowocne. Runda na przetrwanie. Milk na Margery przypieczętował wpięcie Lorasowi Heartsbane. Przeciwnik nie miał kim się mu przeciwstawić - pewne zwycięstwo w dowolnym wyzwania na rundę.
Coś, co mogło wydawać się zmarnowaniem Growing Strong, było zaplanowanym ruchem mającym wstawić Mander i to od razu z aktywacją (dociąg 2 kart). Przeciwnik miał jedno złoto (na counterze), więc drżałem aż do momentu pozytywnego rozpatrzenia eventu Support of the People. Doświadczony zawodnik pozwoliłbym mi wejść Growing Strong i skasował dopiero SotP. Wtedy straciłbym 2 karty a nie tylko jedną. Cóż nawet mistrz świata musiałby mieć Hand's Judgement na ręce...
Runda 3
Polowanko na Seal of Hand zakończone sukcesem. I to bynajmniej nie dla Tarlyego. Miałem mały problem, bo nie mogłem się dokopać do Rattleshirt's Raiders więc rozsądniej było grac na Lorasa niż Tarlego, którego mała muza Margery była zmilkowana bez szans na ratunek. Loras z Heartsbane i Seal ma tą przewagę nad Tarlym, że może spokojnie wygrać 2 wyzwania władzy w rundzie. Tarly raczej dwóch sam nie uciągnie chyba, że śpimy na eventach Growing Srong.
Typowy Swarm - w 3 rundzie przeciwnik nie ma kart, a nie wygrałem nawet jednego wyzwania INT.
Zupełny brak czytania gry. Usuwa Paxtera zamiast Olenna's Informant. Jeśli szedłbym na wymianę ciosów Paxter zapewne byłby lepszy ale Tyrellowie nie bawią się w wygrywanie niepotrzebnych ataków.
Runda 4
Loras nie ogląda się na ilość postaci przeciwnika tylko ich jakość. Na palcach jednej ręki można policzyć koksów, którzy są go w stanie powstrzymać. Jedna składowa (Castle Black) była na stole brakowało "tylko" Mormonta i Muru... W związku z czym nie było potrzeby zagrywać Wildfire Assault. Clash of Kings w połączeniu z Heartsbane na Lorasie był gwoździem do trumny.
Warto podkreślić, że Olenna's Informant, która wygrała mi grę, siedziała mi na ręce od pierwszej rundy. Pokazuje to jak kluczowe było bronienie wyzwań INT.
Podsumowanie
Warto mieć zawsze plan B. Takim planem B w przypadku Tyrellów jest właśnie Loras. Nie zdziwię się jednak jak wraz z premierą drugiego CP i eventu: Róża Lady Sansy to on ostanie najjaśniejszą gwiazdą w konstelacji Tyrellów.
Dość przynudzania, zapraszam na filmik:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz