poniedziałek, 23 maja 2016

[RECENZJA] Cykl Westeros [Westeros Cycle] - cz. 2

  W drugiej cześć recenzji całego Cyklu Westeros zajmę się rodami Martellów, Lannisterów, Greyjoy'ów oraz Nocną Strażą. Na koniec podsumuję najważniejsze trendy ostatniego półrocza.

Przygotujcie się na długi artykuł. Rozsiądźcie się wygodnie i zaczynamy.




Przypominam, że artykuł najlepiej oglądać w przeglądarce z włączoną wtyczka w stylu Imagus (Chrome) - tzn pokazująca zdjęcia poprzez najechanie na link.

Jest do druga cześć recenzji - LINK do cześci pierwszej.

Ród Martellów


  Cykl w wykonaniu Martellów można podsumować jednym pojęciem : Icon-removal. Czyli taktyczne zabieranie postaciom przeciwnika ikon. Królową tej mechaniki jest bezdyskusyjnie Nymeria. Niby ma synergię z innymi postaciami z cechą Żmijowe Bękarcice, ale rzadko kiedy się z tej opcji korzysta. Prawdziwym wsparciem Icon-removala jest Tyrene Sand, która sadzi raz za razem efekt bliźniaczy do Lyseńkich Łez wszystkim nieszczęśnikom nie posiadającym (lub tym którzy utracili) ikonę INTrygi. Kontrola poczynań przeciwnika, poprzez zabieranie im ikon, wraz z Nymerią nabrała nowego, powtarzalnego charakteru, który został jeszcze umocniony przez "dodatkowe trojaczki" zabierające po jednej, konkretnej ikonie. Ciężko mi sobie wyobrazić Martelli bez tego co zaoferowano im w tej materii w tym cyklu. Nie jest to rewolucja gdyż zestaw początkowy miał już karty o podobnym efekcie, ale nowe karty pozwoliły opierać się na tym efekcie i zwielokrotniły jego skuteczność. Najbliższe 3 lata upłyną wszystkim sympatykom rodu z Dorne na beztroskim zabieraniu ikon - bez dwóch zdań!
  Kolejnym motywem jaki „odkopano” jest motyw odwetu. Zestaw początkowy poza Ghaston Grey’em i Słoneczną Włócznią nie miał zbyt wiele do powiedzenia w tym aspekcie. Szlak Kości, Bękarcie Córki, fabuła Długi Plan  czy przede wszystkim wydarzenie Zemsta za Elię wyprowadziły z otchłani przekuwanie porażek w sukces i odgryzanie się przeciwnikowi pięknym za nadobne. Jeszcze wcześnie aby mówić o pełnoprawnym powrocie mszczących się Martelli, lecz pierwszy krok na pewno został uczyniony i to z cała pewnością w dobrym kierunku. Jeśli miałbym obstawiać to Rozszerzenie Martelli ( na chwilę obecną nie wiadomo kiedy się ukaże) będzie punktem zwrotnym, w którym Martellowie wrócą do stylu znanego z pierwszej edycji GoT. Jestem pewien, że wielu graczy pierwszej edycji niecierpliwie czeka na ten moment.
Werdykt: Świetny Cykl dla Dornijczyków. Dość powiedzieć, że wielu graczy obecnie uważa, że Martellowie wskoczyli do wyższej ligi dzięki temu co przyniosło ostatnie 6 dodatków. Gra nimi nie musi się już opierać na Czernownej Żmiji, którego zadaniem jest przeprowadzić w 6 rundzie zmasowany atak zdobywający około 10 żetonów zwycięstwa. Martellowie nabrali wielowymiarowości a każda potyczka z nimi, to dla przeciwnika stąpanie po niepewnym gruncie, gdzie nie do końca wiadomo jakie poczynania są właściwe a jakie wpędzają go w kłopoty.

Ród Lannisterów


  Powszechnie panującą opinią jest, że Tywin został niedoceniony w środowisku Zestawu Początkowego. Nie doceniono zysku z jego +2 Złota. Jak się okazało, ekonomia w mecie zdominowanej przez drogie postacie i płatne wydarzenia (pomijając już fakt postaci ze słowem kluczowym Zasadzka, których w Lannisterach dostatek) jest najważniejsza. Jeśli nie można zagrać drogiej postaci bo brakuje złota to nie ma znaczenia jaką posiada umiejętność i tak jest bezużyteczna. No więc, wcześnie wystawiony Tywin, nie dość, ze wygrywa wyzwania to pozwala Lannisterom narzucać tempo gry, dyktować warunki. A gdzie Tywin nie może tam Tyriona pośle, który produkuje tyle złota, że wydarzenia i zasadzki wchodzą w stół jak nóż w masło. Trzeba o tym pamiętać dokonując oceny kart Lannisterów, gdyż ich cena, często wysoka, ma drugorzędne znaczenie.
  Bracia Clegane (Ogar i Góra), czy Ilyn Payne w innych frakcjach byliby zbyt drodzy na to co oferują. Nawet Gregor, który bez ochrony przed Lyseńskimi Łzami byłby chodzącym znakiem „otruj mnie”. W Lannisterach ani jego koszt ani podatność na Łzy nie są problemem. Tywin swoją bestię może wrzucić stosunkowo łatwo, a Lannisterowie musza się w większości przypadków postarać aby przegrać wyzwanie Intrygi, pozwalające odpalić Łzy. W rezultacie otrzymujemy postacie o gigantycznym wpływie na stół, których wprowadzenie do gry nie stanowi wielkiego problemu.
  Ustaliwszy, że pieniądze nie są problemem w Lannisterach ciężko się do czegokolwiek przyczepić. Lwy dostały różne karty, które ciężko sprowadzić do wspólnego mianownika, a mimo to wszystkie interesujące. Zauważalny jest, wspominany przez N. Frencha, trend aby uczynić z Lannisterów frakcję, której styl gry będzie miał cechy wspólne z hazardem. Wspomniany Góra, Nigdy Nie Zakładam Się Przeciwko Rodzinie czy Bronn, wprowadzają znaczny element losowości. Grze, w której gracze chcą wygrywać umiejętnościami a nie ślepym fartem (archetyp Jaimiego się może nie zgodzić), nie wychodzi na dobre takie podejście. Podejrzewam, że moment wyrotowania pierwszego cyklu wielu graczy, skrzywdzonych przez Górę, przywita z radością.
  Największym wzmocnieniem Lannisterów nie okazała się karta rodowa ale neutralna – Pierwszy Śnieg Zimy. Wiemy od dawna, że ród z Casterly Rock stać na drogie postacie, są również mistrzami Zasadzki, skutkuje to niemalże odpornością na tę kartę fabuły. Zastąpiła ona prawie całkowicie potrzebę posiadania Varysa. Odpowiedź na Pierwszy Śnieg pojawiła się dopiero 3 zestawy później w postaci Zapomnianych Planów. Minie jeszcze trochę czasu zanim przeciwnicy wydajnie nauczą się nią grać, więc Lwy mogą spać spokojnie. Na koniec wspomnę, że nie zapomniano wzmocnić ekosystemu grania na wyzwania Intrygi: Próba Walki, fabuła Strażnicy Zachodu, Sala Obrad Małej Rady i Spłata  sprawiły, że można sobie całą losowość odpuścić i poświęcić się destrukcji ręki przeciwnika a i tak przyniesie to wymierne korzyści.
  Nie moge zapomnieć o Skaczących Lwach. Wspomniane Nigdy Nie zakładam.., Słuchajcie Mojego Ryku i Wieża Namiestnika stworzyły zalążek decku, który opiera się na dorzucaniu i wyrzucaniu postaci ze stołu. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że wyskakujacy z nienacka Góra może uprzykrzyc życie każdemu przeciwnikowi.
Werdykt: Lannisterowie są największymi beneficjentami Cyklu Westeros, nikt nie ma co do tego wątpliwości. Nie dostali znaczących wzmocnień w jednym konkretnym elemencie/mechanice, mimo to, różnorodność i złośliwość  otrzymanych kart sprawia, że potyczki z nimi są koszmarem dla wielu decków. Nie mogę się osobiście doczekać gdy Góra jak i Pierwszy Śnieg Zimy wyrotują ze standardu, co jest najlepszym podsumowaniem tego jak wielce wzmocniono Lwy.
  Jeśli ktoś liczył, że na przestrzeni całego cyklu projektanci będa dążyć do wyrównania siły frakcji Lannisterowie i ich karty wyprowadziły go z błędu. Nie wiem czy projektanci naprawdę nie przewidzieli wpływu kart na równowagę sił pośród frakcji czy im po prostu na tym nie zależy. Następny cykl powinien zbliżyć nas do poznania odpowiedzi, a zweryfikujemy to na podstawie przyrostu siły Nocnej Straży i Tyrelli.

Ród Greyjoy'ów


  Napisałbym jakiś oryginalny wstęp dla frakcji z Żelaznych Wysp ale jedyne co mi przychodzi do głowy to hasła w stylu sloganów dyskontów spożywczych: "dobrze i tanio". Tak jest własnie z GJami. Wszystko co u nich najlepsze w tym cyklu jest śmiesznie tanie.
  Nie jest żadnym odkryciem, że Greyjoy'owie nastawiają się na zdobywanie niebronionych wyzwań. Pomaga im w tym zatrzęsienie Podstępu u ich postaci. Co ciekawe nie dostali, żadnej postaci z tym słowem kluczowym (poza ogólnodostępnym Syriem) a mimo to wzmocnienie tego elementu jest ogromne. Dzieje się tak za sprawą Sieci Rybackiej oraz Drakkaru Łupieżcy. Kartą o największym wpływie na przeciwników jest jednak Tron z Morskiego Kamienia. Zatrząsł on deck-buildingoym światkiem już na samym początku cyklu. Dosłownie każda talia była oceniana pod kątem liczby dodatków, które częściowo ratowały przed Tronem (częściowo bo np. My Nie Siejemy mogło i tak umożliwić zadziałanie Tronu).
  Każdy kto grał z Greyjoyami i widział grubo ponad pół tuzina lokacji po ich stronie stołu marzył o tym aby w jego tali fabuł znalazła się Polityczna Katastrofa. Na szczęście dla GJów, ta fabuła ma tak skandaliczną wartość rezerwy, jak na to co oferuje, że praktycznie nikt nią nie gra. Można zatem bezkarnie wsadzać te wszystkie taniutkie cudeńka do decku czy też podkradać lokacje bez obaw, że dostaniemy "reset" lokacji. Ten element świadczy o sile rodu Krakena - wszyscy myślą o resecie postaci, zostawiając lokacje w spokoju, a to własnie w nich upatrywałbym największego wsparcia Greyjoy'ów w tym cyklu.
  Jeśli już jesteśmy przy lokacjach nie można nie wspomnieć, że Euron wreszcie dostał wsparcie w swoich złodziejskich praktykach. Dagmer oraz Nowo Mianowany Lord otwierają pole do popisu taliom nie koncentrującym się tylko na zdobywaniu "UOpów". Każdy komu skradziono, Ghaston Grey'a, Komnatę Malowanego Stołu czy też Mur wie, że w takich chwilach deck potrafi się posypać jak talia z kart.
  Wspomnę jeszcze o raczkującym typie tali - mill (młyn). Zobaczyliśmy dwie karty, które w najbliższych kilku cyklach powinny umożliwić wygrywanie poprzez wyczyszczenie decku przeciwnika. Mowa oczywiście o Czytaczu i wydarzeniu Łup. Obstawiam, ze nie powstał jeszcze w 2ED skuteczny deck tego typu, mimo to, dobrze, że będzie jakaś Shaggówa alternatywa dla grania na niebronione wyzwania.
  Na koniec chciałbym wspomnieć o Kopalniach Żelaza. Jak Tron wpłynął na większość frakcji, wymuszając na nich ekwipowanie sporej liczby dodatków, tak Kopalnie przeczą sensowi wsadzania jakiegokolwiek target-killa do decków, z wyłączeniem Burna. Śmieszny koszt i nieunikalnosć sprawiają, że nie jest takie niemożliwe zobaczyć 2 już w fazie setupu. A jak już są na stole, przeciwnik może zapomnieć, że pośle do piachu którąś z kluczowych postaci. Pojawiło się wydarzenie Koszmary, niezawodna Lannisterska Zdrada również może pomóc ale wobliczu dwóch lub więcej Kopalni, najlepiej już sobie przygotować Dziki Ogień i zamiast koncentrować się na mordowaniu lepiej dobiec do 15 punktów władzy.
Werdykt: Nie było dodatku, który nie wprowadzałby kart Greyjoy'ów, które z miejsca znajdowałyby lądowałyby w większości ich decków. Nawet kulejąca u nich INT ikon dostała wsparcie. Przyjemnie jest teraz być graczem Greyjoy'ów: prawie każda karta z dodatku trybi z jakąś inną, granie to ciąg wzajemnych synergii. Postacie nie giną, wszystko jest tanie. Grabić nie umierać!

Nocna Straż


  Napisałbym, że to brzydkie kaczątko 2ed Gry o Tron, ale patrząc na Tyrellów nie jestem tego twierdzenia w stanie wystarczająco uargumentować. Tyrellowie mają kilka fajnych postaci i mogą przynajmniej służyć jako stronnictwo, bądź być "fałszywą frakcją" (np: Tyrell/Baratheon, które ma za zadanie tylko klękać ale dociąg kart i ekonomię brać od Różyczek). Nocna Straż nawet tego nie ma. Szczęście w nieszczęściu dostali chociaż kilka mocnych kart. Nie ukrywam, że sam jestem graczem NW i boleśnie odczułem to, że wszystkie inne frakcje się zbroiły podczas cyklu a Straż albo dostawała coś za późno albo całkiem przyszłościowo.
  Zacznę od porażek i nieporozumień. Nie ma chyba drugiej karty na którą z większym politowaniem by się patrzyło niż Dar Brandona. Problemy ekonomiczne Straży nie są żadną tajemnicą. Projektanci zapewne umyślili sobie aby zdobywanie złota było "smaczkiem" Straży, a nie przywilejem jak w każdej innej frakcji. Idąc z tym duchem, wymyślili bezużyteczną lokację, która prawdopodobnie się nawet nie zwróci w trakcie całej gry. Przypomnę, że na razie jest 3 budowniczych z czego jeden unikalny, a w momencie premiery lokacji był cały jeden. Pierwszy cykl jest kluczowy, niczym start w wyścigu formuły jeden. Karty z widokiem na przyszłość ( bo przecież będzie więcej budowniczych) nie powinny być dawane na tym etapie rozwoju gry, gdyż zamiast pomagać frakcji - osłabiają ją.
  Podobnie się ma sprawa z Północną Ptaszarnią. Dopiero spoilery agendy Królowie Zimy z drugiego cyklu uzasadniają ptaszarnie jako kartę, którą ktokolwiek pomyśli (a od pomyślenia do czynu jeszcze daleka droga) o wsadzeniu do decku.
  Ostatnim absurdem z jakim się musiała w Cyklu Westeros zmagać Straż było zatrzęsienie monoikon i postaci o koszcie poniżej 4 Złota. Jak wiadomo Pierwszy Śnieg Zimy, bezlitośnie karze granie oparte na tanich postaciach, a Nocna Straż głównie takie dostaje. Zapomniane Plany wyszły za późno aby być ulgą dla NW. Jedyna "dobra czwórka" - Will, ma tak dotkliwe obostrzenie, że generalnie służy za gwóźdź do trumny przeciwnika w wygranej grze a nie deskę ratunku gdy zaczynamy tonąć. Nie takiej karty potrzeba było Straży, nie takiej...
  Po tym całym narzekaniu można zacząć wychwalać co dobrego spotkało Straż w ostatnim półroczu. Nowe karty wydarzeń doskonale współgrają z cechami Nocnej Straży. Straż w Potrzebie potrafi uzupełnić rękę w tytułowej potrzebie, ale to Strażnik na Murze jest prawdziwym hitem. Jest pierwsza kartą, której przeciwnicy Jona i jego gromady naprawdę się boją i uwzględniają w swoich atakach. Miło jest patrzeć jak przeciwnik bije się z myślami czy atakować militarnie lub patrzeć jak jego pewność znika gdy kasujemy jego Osąd Namiestnika.  Więc to tak jest grać Targaryenami i Dracarysem. Nocna Straż zyskała duża charakteru tą kartą i taki powonień być dla niej kurs na przyszłość.
  Dodatki otrzymane przez Straż, również nie nalezą do słabych. Miecz Treningowy, potrafi robić bi-ikony z budowniczych i zarządców ale przede wszystkim jest tanim paliwem dla Haldera i jego umiejętności. Kruk Mormonta zwolni wielu defensywnym taliom sloty kart neutralnych, które notorycznie okupowały Małe Ptaszki. Największa jego zaletą będzie uodpornienie Mormonta na Lyseńskie Łzy jak i to, ze już żaden chłystek z Podstępem się obok niego nie przemknie. Jeśli możemy mówić o decku typu Voltron - to jest nim Mormont na Murze w towarzystwie Aemona.
Werdykt: Z opisu wychodzi na to, ze Straż w sumie dostała super zabawki. Trzeba jednak doświadczenia w graniu obrońcami Muru aby wiedzieć, że nie jest tak znowu pięknie. Dwie postacie z cyklu przeskakują nad progiem Pierwszego Śniegu Zimy (który chyba najbardziej skrzywdził Nocną Straż), reszta to w najlepszym razie monoikony. A generalnie cała frakcja nie ma najmniejszych szans w pojedynku z Baratheonami i ich kneelem Nie da się dobrze wystartować gry z mono-ikonami. Bywają gry gdzie w pierwszej rundzie ma się postaci za 12 złota, ale reprezentują one dwa kolory ikon i dobrze wymierzony Pierwszy Śnieg przypieczętowuje grę. Straż potrzebuje bi-ikon o koszcie 4 lub większym. Mam nadzieję, że widzą to projektanci i przestaną się gniewać w następnym Cyklu na NW. Nocna Straż jako jedyny przedstawiciel gry czysto defensywnej zasługuje na więcej czułości.

Najważniejsze Trendy Cyklu Westeros


Pierwszy Śnieg Zimy, eh... Wspominałem go chyba kilkanaście razy. Z nim i z Lannisterami będzie się wszystkim najbardziej kojarzył Cykl Westeros. Karta sama w sobie nie jest zła ale moment jej wydania jest tragiczny. Większość frakcji ma za mało postaci w bezpiecznym zakresie cenowym aby przeciwdziałać tej kacie fabuły. Nie ma decku, który nie brałby tej karty pod uwagę i to jest własnie największą jej siłą - zmusza do grania droższych postaci, a chwila nieuwagi lub czkawka decku skończyć się może bardzo źle. Osobiście uważam, że błędem było wrzucenie jej już teraz, ale głupotą byłoby nie docenić jej wpływu na metę.
  Karty Agendy zawsze będą jednymi z najbardziej wpływowych i istotnych kart całego cyklu. Nie inaczej było w dziewiczym cyklu Gry o Tron 2ED. W chwili wydania, agenda Lord Przeprawy, rozgrzała (wraz z fabułą Turniej Króla) wszystkich graczy Tyrellów, którzy mogli chociaż przez chwilę złapać wiatr w żagle. Chwilę, bo miesiąc później zaserwowano tego potworka z poprzedniego akapitu, którego nazwy pozwolę sobie już nie przytaczać. Bo samo myślenie o nim mnie irytuje.
  Obecnie, agenda trochę zwolniła i grana jest głównie we frakcjach z dużą ilością Renomy. Greyjoy'owie mieli małe kłopoty z wykonaniem wszystkich 3 wyzwań, ale Kapłani Utopionego Boga przyszli im na ratunek. Lannisterowie nie musieli na nic czekać i nadal bardzo dobrze wykorzystują ów kartę Agendy.
  Dlaczego w podsumowaniu cyklu znajduje się karta z Zestawu Podstawowego? Dlatego, że dopiero w tym cyklu, udziałem Orlego Gniazda, Krypty w Winterfell oraz Błogosławieństwa Utopionego Boga, które Łzy O-B-C-H-O-D-Z-Ą, poznaliśmy złośliwość projektantów gry. To jest wręcz niedorzeczne, że karta o takiej sile jest na wyłączne usługi dwóch rodów: Lannisterów i Martelli. Nie licząc usuwania ikon, większość znaczących postaci z tych rodów jest automatycznie odporna na te karty. Lepiej niech czym prędzej pojawi się mechanika usuwania lub przesuwania na postacie przeciwnika, tych nieszczęsnych żetonów trucizny. Łzy, w pojedynkę, podnoszą wartość każdej postaci która posiada zieloną ikonę.
  Na koniec przypomnę o efektach zastępujących, które same w sobie nie są niczym niesamowitym, lecz sposób rozpatrywania kilku naraz zmusił wielu graczy do ponownego przewertowania Kompletnej Księgi Zasad. Pisałem o tym tutaj na samym końcu artykułu.

Podsumowanie


  Jaki Cykl Westeros by nie był, jednego mu nic nie zabierze. Był pierwszy. Ekscytująco było patrzeć jak po raz pierwszy rośnie liczba kart. Być częścią żywej mety Gry o Tron i poczuć co naprawdę oznacza granie w grę Living Card Game (poza stałymi wydatkami). Ostateczna ocena cyklu będzie dla każdego mocno subiektywną sprawą. Będąc zagorzałym graczem Nocnej Straży, przychylnym Tyrellom i kibicującym Starkom mam mieszane uczucia względem cyklu. Gracze Lannisterów, Targaryenów, Greyjoy'ów czy Martelli mają zapewne inne zdanie. Szczególnie Ci ostatni mogą być zadowoleni bo przebyli drogę od zera do bohatera w zaledwie 6 dodatków.
  Musze w tym miejscu przyznać, że oceniając Gre o Tron bardzo istotne jest dla mnie aby rody były zbalansowane. Aby to archetypy decków działały na zasadzie trójkąta (papier-nożyce-kamień) a nie same rody. Obiektywnie stwierdzam, że o ile każdy może wygrać z każdym to mamy dwóch outsiderów - Tyrellów i Nocną Straż, którzy w starciu z najsilniejszymi (Lanni, Bara, Targ) są na wstępie na przegranej pozycji i muszą naprawdę błysnąć aby wygrać (ewentualnie przeciwnik musi zawalić). Życzę sobie aby w drugim Cyklu outsiderzy otrzymali największe wzmocnienia, nie dlatego, że właśnie nimi lubię grać, ale dlatego, aby cała 8-ka była równie silna i w każdym starciu były emocje. Aby nie było wygranych gier w pierwszej rundzie, aby były spektakularne "come-backi" i pojedynki, które się pamięta a nie odfajkowuje.
   

2 komentarze:

  1. Dzięki za kolejny bardzo fajny wpis dotyczący GoT.
    Przyszło mi do głowy, że po takim podsumowaniu nadszedł może czas na powrót do cyklu ANALIZY RODÓW :)
    Nie chciałbyś tego dokończyć? Zostało ostatnie stronnictwo i chociaż po tych dodatkach już może trochę późno na taki artykuł, ale sądzę, że nie tylko mnie ucieszy możliwość poczytania Twoich przemyśleń na temat kart Grayjoyów z samej podstawki. Chyba, że jakoś źle szukam i gdzieś jednak jest już analiza tego rodu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma. Masz rację. Musze to napisać aby seria była kompletna. Teraz między cyklami raczej będzie posucha więc na pewno napisze. W mniej niż miesiąc powinna być już dostępna.

    Liczę, że każdemu kto wchodzi w GoT ten cykl się przyda. Nawet tym, którzy grają przeciwko opisywanym rodom.

    OdpowiedzUsuń